Żadnych ciekawych meczów w te dni na rozkładzie nie mamy, więc typowo turystycznie lecimy samolotem z niewielkiego lotniska Jorge Newbery (Buenos Aires ma dwa porty lotnicze, międzynarodowe Ezeiza i krajowe J.Newbery) na północ kraju, podziwiać leżące w dżungli Wodospady Iguazu (w języku guarani „Wielka Woda”). Są niesamowite, to prawdopodobnie najbardziej spektakularny widok, jaki w życiu widziałem! Masa spadającej wody jest przeogromna, wrażenie nie do opisania, tym bardziej, że mogliśmy podejść metalową kładką pod sam szczyt największego z wodospadów, Garganta del Diablo („Gardło Diabła”). Liczy on 72 metry wysokości i jest wyższy niż wodospad Niagara! Wędrówka nad wodospadami zajmuje nam aż 6 godzin, a towarzyszy nam miejscowa przewodniczka, która, jak się okazało, uczy się języka polskiego. Telefonicznie umawia nas na następny dzień ze swoją nauczycielką, która przybyła w te strony uczyć ojczystego języka dzieci polskich emigrantów. W tej części Argentyny mieszka wielu Polaków, a niektóre miejscowości mają swojskie nazwy np. Wanda, Wieliczka, Jasna Góra, Kościuszkowo.